Internet jest obecnie, w wielu miejscach świata, najbardziej rozpowszechnionym medium, wygrywającym z tradycyjną prasą, radiem, czy telewizją. Nawet w krajach biednych i słabo rozwiniętych ilość użytkowników sieci może wydawać się zaskakująco duża. Jasne więc, że firmy reklamowe na wszelkie sposoby starają się podbić internet i zdobyć zainteresowanie oraz zaufanie jego użytkowników. Sposobów na zrealizowanie tego celu jest wiele, a jednym z nich jest mailing reklamowy – wysyłanie ofert reklamowych w formie wiadomości e-mailowych.

Aby korzystać z tej metody, dystrybutor reklam musi mieć dostęp do bazy adresów e-mailowych potencjalnych klientów reklamy. Im większa baza, tym większej skuteczności swoich działań może się spodziewać.

Jak każda metoda reklamy, mailing ma swoje zalety oraz wady. Plusem jest to, że dociera bezpośrednio do klienta, wprost do jego skrzynki e-mailowej. Choćby z tego powodu szansa, że ktoś spojrzy na tytuł reklamy, lub oferty reklamowej jest większa, niż w przypadku reklam pojawiających się na stronach internetowych – te często blokowane są przez specjalne oprogramowanie, a nawet jeśli już są widoczne, to często instynktownie pomijane przez użytkowników sieci. Zbyt agresywna reklama doprowadziła do powstania zjawiska zwanego „banner blindness”, czyli właśnie unikania wszelkich informacji wyglądających jak reklama.

Wiele osób przegląda skrzynkę e-mailową kilka, kilkanaście razy dziennie. Nawet jeżeli ktoś jest przyzwyczajony do usuwania maili reklamowych, prawdopodobnie spojrzy na ich tytuł przed usunięciem, a tu już pojawia się szansa, żeby zachęcić go do otwarcia i przeczytania wiadomości.

Oczywiście pozostaje jeszcze sprawa filtrów antyspamowych, które zapewnia większość dzisiejszych dostawców usług e-mailowych. Potrafią one odsiać dużą część wiadomości reklamowych, co sprawia, że reklamodawcy którzy rozsyłają swoje oferty za pomocą maili tracą moc serwera na wysyłanie maili których nikt nigdy nie zobaczy. Jednak, jak wiadomo każda metoda reklamowa jest obciążona takim ryzykiem.